piątek, 9 sierpnia 2013

Prolog

Powoli zapadała już noc, a ja nadal nie odnalazłam schronienia. W gardle czułam żywy ogień, a w pobliżu nie było żadnego człowieka, którego mogłabym zabić, żadnej istoty, z której mogłabym wydobyć ostatnie tchnienie.

W oddali słyszałam szelest liści i dźwięk łamanych gałązek, zapach ów istoty nic mi nie mówił, na pewno nie był to Klaus. Jego zapach rozpoznałabym wszędzie i o każdej porze, zarówno dnia, jak i nocy.

Moje ciało nagle przyspieszyło sunąc w stronę bijącego serca, stado jeleni właśnie chłeptało wodę ze strumienia, przełyk palił coraz mocniej, czułam, że muszę się niezwłocznie posilić, jeśli bym nie zdecydowała się na ten krok – byłabym trupem.

Wbiłam się zdecydowanie w tętnicę młodego jelenia, którego z obrzydzeniem wyssałam do ostatniej kropli, która swoją drogą była okropna, ale głód nieco zelżał, a ciało zaczęło się regenerować, liczne zadrapania jedno po drugim zabliźniały się i krew już nie płynęła.

Idąc wzdłuż strumienia dotarłam na polanę skąpaną w blasku księżyca, który odbijał się na tafli spokojnego jeziora, zdjęłam i tak poszarpaną już suknię i zanurzyłam ciało w wodzie, zmyłam z siebie brud, uspokoiłam odrętwiałe ciało, na chwilę nawet zapomniałam, dlaczego uciekam.

Brudną suknię również zanurzyłam w wodzie starając się sprać z niej błoto, ale przede wszystkim ślady krwi zwierzęcia, lecz sama woda nie wystarczyła. Ubranie rozłożyłam na głazie w cieniu lasu, musiałam odpocząć, więc ułożyłam się na skraju lądu i wody, zapadając w sen.

Obudziło mnie wrażenie palącej się skóry, otworzyłam oczy zrywając się na równe nogi, to słońce paliło moje ciało, nie wiedząc, co robić pobiegłam w stronę lasu porywając swoją suchą już suknię.

Nikt nie uprzedził mnie jak groźne może być dla mnie słońce, czułam wściekłość, byłam zła, że nikt mnie nie uprzedził. Zastanawiałam się co robić, skoro nie mogłam uciekać w dzień, musiałam przemierzyć polanę, lecz przejście lasem było niemożliwe.

Złapałam powietrze w usta i wybiegłam z lasu czując potworny ból, wskoczyłam do wody z zamkniętymi oczyma i ustami, ból ustąpił, słońce nie parzyło skóry w wodzie, starałam się płynąć jak najbliżej dna, by chronić ciało.

Kiedy wynurzyłam się po drugiej stronie panował cień, wielki dąb osłaniał to miejsce, zmobilizowałam się i jednym susem przemierzyłam dzielącą mnie od niego odległość. W momencie, kiedy chwyciłam się grubego konara, poczułam znajomy, ohydny zapach.

- Niklaus…- wyszeptałam

5 komentarzy:

  1. Zapowiada się naprawdę ciekawie, może być znakomite opowiadanie :) Napisałabym więcej, ale to dopiero prolog więc nie za bardzo wiem co miałabym więcej napisać. Jest bardzo tajemniczo, no i widzę, że ktoś tu przepada, lub przepadał za "Zmierrzchem, choć może się mylę. Wobec tego pozostaje mi więc tylko czekać na jedynkę.

    Jeśli znajdziesz czas i ochotę zapraszam też do siebie ( uprzedzam, że blog już trocgę ma) . Ludzie ogólnie się dziwią kiedy wyskakuje im z takim tematem bloga, ale cóż :-)... ( http://buntownik-baryka.blogspot.com/ ) Wybacz za spam, ale nie widzę odpowiedniej zakładki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie to pierwszy blog o takim temacie jaki czytam. Katherine i Elijah. Może z tego wyniknąć naprawdę ciekawa historia. Czekam na nn i zapraszam do mnie :D delena-different-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. kochana, dobrze wiesz że kocham Twoje opowiadania :D w "Bezsenności" zakochałam się bezgranicznie, więc jestem pewna że i w tym się zakocham :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry początek! I urwałaś w takim momencie, że mam ochotę Ci coś zrobić :P
    Katherine, chętnie dowiem się jaka była jej historia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się początek, lecę czytać dalej.
    Zapraszam też do siebie:
    http://tatia-petrova-and-the-oreginal-family.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń